DZIECI I RODZINA

Jak odzyskać figurę po ciąży? Drugiej…

Znasz je. Są wszędzie. Patrzą na Ciebie z czasopism, widzisz je w telewizji i pewnie przy odrobinie szczęścia, już całkiem niedługo wyskoczą z Twojej lodówki. I nie, nie o ciastka mi chodzi tylko o NIE. Modelki, aktorki, ce-le-bryt-ki. What’s wrong with them? Zamiast siedzieć z gębą w pieluchach (no dobra, tego to nikt nie lubi), już około dwa tygodnie po porodzie pokazują szczupłe brzuchy i gibkie biodra. Po trzech tygodniach od cesarskiego cięcia zaczynają ćwiczyć na siłowni, a po kilku latach przyznają się, że ich dzieci wychowały krasnoludki. Czy niańki. Jeden pies. Wtedy może łatwiej odzyskać figurę po ciąży? Pod presją…

A my, „zwykłe” kobiety patrzymy sobie na nie z tej drugiej strony i miesza się w nas przerażenie z zazdrością, strach z niedowierzaniem. Przynajmniej ja tak mam. I chciałabym, i wiem że to raczej nierealne, żeby dwa tygodnie po porodzie pokazać talię osy. Chyba, że jakąś złapię.

Czy jest jakaś różnica między dochodzeniem do formy po pierwszym/drugim/dziesiątym porodzie? Moim zdaniem tak. To jak z przebiegniętymi kilometrami: pierwszym/drugim/dziesiątym. Po każdym jest coraz trudniej. Fakt, że swojej doby nie wydłużysz proporcjonalnie do noszonych aktualnie większych gaci, w ogóle nie ułatwia sprawy. I te gacie też nie, ich widok jest frustrujący. Na szczęście dla niektórych, potrafi też działać motywująco.

Nie wiem gdzie się podziały skowronki, które w cudowny sposób zajadały się odłożonym w czasie pierwszej ciąży tłuszczem. Pewnie wystraszyła je angielska pogoda. Albo co gorsza – żarcie. To mój wróg numer jeden, bo Pierwszy był alergikiem. Zawzięłam się na karmienie piersią, a to znaczyło jedno: śmierć głodowa. Ok, nie do końca. Po prostu ZERO większości produktów, a dostępną resztą się nie dało najeść, więc chudłam na potęgę. Czyli jednak śmierć głodowa. A jak już skończyłam karmić to BUM druga ciąża i com straciła, tom odzyskała.

Ogromnie się cieszę, że drugi poród nie był cesarką. Dzięki temu, po magicznych sześciu tygodniach już nie miałam argumentów, wzięłam tyłek w troki i nogi za pas zaczęłam ćwiczyć. Najpierw z Ewą Chodakowską. Szybko mi się znudziła i nie męczyłam się tak, jak powinnam. W zasadzie w ogóle się nie męczyłam, bo najpierw słuchałam o tej cudownej opasce na rękę, a w połowie wysiadało mi lewe kolano więc gapiłam się jak Ewka ćwiczy dalej podczas gdy ja już gryzłam ciastko. Druga była Mel ABCD. Niestety, przy ograniczonym metrażu, jej dynamika powodowała uszkodzenia na moim ciele i meblach no i szkoda by było stracić to bolące kolano lub ewentualnie być zmuszoną do kupna nowej ławy. Znacznie mniej rozmachu było potrzebne do zjedzenia ciastka. Ostatecznie od miesiąca ćwiczę z Jillian Michaels i ta forma najbardziej mi odpowiada. Ona dużo gada, ja jej odpowiadam i obie jesteśmy zadowolone. Chwali mnie i ma dwie fajne koleżanki: jedna pokazuje jak mam ćwiczyć jeśli dzień zleciał mi na lenistwie i odpoczynku (czyli nigdy) a druga co zrobić, jeśli przez większość doby rozgrzewką do ćwiczeń była orka na ugorze (czyli zajmowanie się dwójką dzieci). Pół godziny co dwa dni naprzemiennie z samymi brzuszkami i powoli widać efekty. Widać także, że Drugi nie jest alergikiem. Nie szkodzą mu zjedzone przeze mnie cytrusy (w formie soku, którym popijam ciastka), miód (w formie dodatku do pysznych ciasteczek, które popijam sokiem) ani pączki (w formie okrągłej zwieńczonej lukrem, bez soku za to z dżemem w środku).

A teraz porozmawiajmy poważnie. Za pierwszym razem naprawdę było mi łatwiej, bo wszystko zadziało się „samo”. Pewnych rzeczy nie było wolno, więc ich nie jadłam, wielka mi rzecz. Wiosenna pora sprzyjała spacerom, a po pół roku kiedy już mogłam zacząć ćwiczyć, nie było za bardzo po co ani kiedy. Tym razem nie ma tak dobrze.

1. Realne cele.

Gdybym postanowiła schudnąć w ciągu miesiąca 24 kg (tak, dobrze przeczytałaś), co to nie wiadomo skąd oblepiły moje ciało w czasie ciąży, byłabym idiotką. Grubą idiotką. Żadne znane mi metody nie pozwalają schudnąć tak dużo w tak krótkim czasie, przy czym standardowo zaraz po porodzie 10 kg już nie było. Realnym celem okazało się jakieś dodatkowe 5 w pierwszym miesiącu. Cel osiągnięty głównie dzięki karmieniu piersią, małym dawkom aktywności i racjonalnemu odżywianiu.

2. Jak najszybszy powrót do aktywności fizycznej.

Jednym wystarczą spacery, innym będą potrzebne biegi przełajowe. W moim wypadku spacery i ćwiczenia w domu, a jak poprawi się pogoda to pewnie dojdzie do tego bieganie. I, tak, pogoda to aktualnie moja najlepsza wymówka, bo czas bym spokojnie znalazła. Pierwszy potrafi się sam pobawić, Drugi na luzie wytrzymuje beze mnie 1,5h, ale sztormiak i kalosze są niewygodne do biegania.

3. Zero wyrzutów. 

Sama pomyśl. Wychowujesz dzieci. Gotujesz obiad. Zajmujesz się domem. Robisz zakupy. Prowadzisz własny biznes. Pracujesz w korpo. Jeździsz samochodem. Brniesz w śniegu do przedszkola. Jeśli nie masz czasu żeby poćwiczyć, to na wyrzuty nie masz go tym bardziej! Przecież ja też, przygotowując ten wpis, uprawiam najpopularniejszy sport świata – siedzenie na kanapie.

Zdj.:pixabay (CC0)

11 comments

  1. Joanna Szołczyńska 25 stycznia, 2016 at 20:00 Odpowiedz

    po pierwszym nie zawsze jest tak fajnie 🙁 u mnie waga zatrzymała się po porodzie i dalej ni chuchu.. Tez ćwiczyłam z Ewą, ale też przestało mnie to bawić.. szukam alternatywy.. i czekam na wiosnę i rower.
    a w ogóle to ciasta są dobre i zdrowe ;p takie zbożowe ciastka z miodem to nawet bardzo 😉
    dzielna bądź!

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.